piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział trzeci cz.3 (6)

10.05.2013 nasza wysłanniczka - Rachel Smith spotkała się ze sławnym boysband'em, znanym jako One Direction. Czego się od nich dowiedziała? Przeczytajcie, a dowiecie się w szczegółach.
Redaktorka (R): Zaczynajmy.
Dasz radę Rachel. Nadal znasz ich doskonale. *
Wszyscy (W): W porządku.
R: Więc pierwszym moim pytaniem, będzie tradycyjnie: Wasz status w związku.
Oddychaj.
Niall (N): U mnie na pierwszym miejscu mój kotek Lou.
Jakie to słodkie.
Zayn (Z): Ja i Perrie nadal jesteśmy razem. Pezz jest wspaniała.
Jeszcze przekonasz się jaka to idiotka.
Louis (L): Strasznie kocham moją El. To chyba wystarczy.
Szczęścia wam, książe.
Harry (H): Caroline to anioł. Dosłownie. Jest piękna, miła, słodka, kochana i... mógłbym wymieniać tak do wieczora. <śmiech>
A gdzie inteligencja, mój dupku?
R: A ty, Liam? Zakładam, że nadal jesteś wierny swojej ukochanej.
Liam (Li): Oczywiście. Niedługo obchodzimy kolejną rocznicę.
Jesteś idealnym chłopakiem dla Danielle.
R: Mieszkacie razem?
H: Tak.
R: Nad czym obecnie pracujecie?
Z: Ale w sensie zespołu czy par? <śmiech> Jesteśmy w trakcie przygotowywania kolejnej płyty.
R: Czy mam rozumieć, że planujecie założyć rodzinę?
L: Kiedyś trzeba będzie.
Będę jeszcze kiedyś dla was ważna?
R: Jak bardzo wasze życie zmieniło się od początku zespołu?...

***
- W porządku? - zadałam pytanie przyjaciołom.
- Jasne. - wrzasnął Niall.
- Wyszło w sumie nie najgorzej.
Bo byliście ze mną.
- Zgadzam się. - przytaknęłam Zayn'owi. - Było miło, ale będę się już zbierać.
Było bardzo miło.
- Szkoda. - przeciągnął Louis. - Ale może spotkalibyśmy się jutro? Co ty na to, Rachel?
BARDZO CHĘTNIE, Boo.
- A wiecie... Zgoda. - uśmiechnęłam się, wyciągnęłam z torebki wizytówkę. Podałam ją Harry'emu.


* Myśli głównej bohaterki

niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział trzeci cz.2 (5)

*W poprzedniej części*
Menager chłopców udał się w przeciwnym kierunku, zaś ja podążyłam w stronę kawałka drewna z numerkiem, którego szukałam. Pchnęłam drzwi, ale zaraz szybko je zamknęłam.
Wspominałam, że mam tendencję do mdlenia? Nie? Więc już wiecie.
Zemdałam.
10 maja 2013
Los Angeles
Powoli otworzyłam oczy.
- Nic pani nie jest? - zapytała starsza kobieta. Uśmiechnęłam się, wydukałam "nie, dziękuję" i zwiałam z przed drzwi felernego gabinetu.
Będąc już nieco dalej wygrzebałam z torebki telefon i drżącymi dłońmi wystukałam na wyświetlaczu numer Patrici.
- Biuro Patrici Turner. - usłyszałam. - W czym mogę pomóc?
- Ramona, to ja, Rachel. - wytłumaczyłam.
- Już łączę, Rachie.
Stukając bliżej nieznany mi rytm, czekałam aż sekretarka połączy mnie z naszą szefową. Już zaczynałam się niecierpliwić, gdy w głośniku zabrzmiał głos Patrici:
- O co chodzi, Rachel?
Prychnęłam i wysyczałam:
- Miałam przeprowadzić wywiad z Seleną Gomez.
- Może i tak. Ale przecież to nie byłby test. Masz pół godziny do spotkania. Zabieraj się do pracy.
Zdenerwowana, zapewne czerwona niczym burak, zawrzałam, po czym bezwładnie opadłam na kanapę w halu.
Zasłoniłam dłońmi twarz. Po policzkach poleciały mi wielkie krople. Nie potrafiłam się opanować.
"Ciepły, słoneczny dzień. W jednym z największych wieżowców w LA idiotka, nie panująca nad własnym życiem i uczuciami, matka małej dziewczynki, roni łzy za niewarte niczego wspomnienia"
- Ha-Harry? - wyszlochałam, wycierając z, wtedy, dwunastoletniej buzi, mokry deszczyk, który wylał się z moich oczek. - Będziesz zawsze przy mnie?
Chłopak uśmiechnął się pod nosem. Uwielbiałam jego uśmiech. Słodkie dołeczki, iskierki w tęczówkach.
- Oczywiście. Obiecuję. - Delikatnie cmoknął mnie w czoło i pogładził po włosach.
Obietnic należy dotrzymywać, Hazz.
- Louis, znów lecisz ze mną w kulki. - zachichotałam.
- Co ty, księżniczko, ja? Nigdy. - odparł.
- Mam już piętnaście lat, Lou. Nie jestem już tą małą księżniczką. - wyszczerzyłam się, dotykając mojego ślicznego naszyjnika. - Pamiętasz, jak to było?
Połowę serduszka wysadzanego małymi cekinkami dostałam od Tomlinson'a, gdy mieliśmy pięć lat. Kłamca nie chciał przyznać się do tego, że w zakupie pomagała mu mama. Drugą część, która łączyła obie w kształtną całość podarował mi Loczek, kiedy miałam 10 lat.
Wspaniałe wspomnienia.
Uśmiechnęłam się na myśl o chłopcach. Otarłam łzy i skierowałam się do łazienki. Tam poprawiłam makijaż.
Zbliżała się 14, więc niepewnym krokiem powędrowałam do sto dwadzieścia jeden. Złapałam za klamkę i weszłam do środka.
Na środku pomieszczenia stał drewniany stół. Wokół niego rozstawione były beżowe tapczany ze skóry. Obok prawej i lewej ściany stało kilka półek. Naprzeciwko drzwi postawiono biurko, przy którym z laptopem siedział Paul. Ściany miały kolor szary, zaś podłogę zdobiły jasne panele.
- Dzień dobry. - powiedziałam głośno, by wszyscy mnie usłyszeli.
Pięć głów skierowało się w moją stronę. Byłam zakłopotana, lecz przemogłam się i delikatnie uniosłam kąciki ust ku górze.
- Dzień dobry. - odpowiedzieli chórem.
- Proszę, niech pani siądzie. - Wskazał na fotel Liam. Spoczęłam na zimnym siedlisku.
Wszyscy bacznie mi się przyglądali, jakby wiedzieli kim jestem. Jakby umieli prześwietlić mnie, dowiedzieć się o historii mojego życia.
Nikt nic nie zauważy, nikt nic nie zauważy. - modliłam się w duchu.
- Nazywam się Rachel Smith, miło mi. Jestem redaktorką gazety "Patty". - przedstawiłam się.
Tej mnie jeszcze nie znali.
- Cieszymy się, że panią poznaliśmy. Niall Horan, Liam Payne, Louis Tomlinson, Harry Styles, Zayn Malik. - wytłumaczył blondyn.
Wiem, Niallerku.
- Proponuję, żebyśmy przeszli na ty. - podał pomysł Zayneey. - Pani jest mniej więcej w naszym wieku, więc chyba problemu nie będzie. Prawda?
Nie pyskuj, jestem od ciebie starsza, Malik. - zaśmiałam się w duchu.
Wyjęłam dyktafon, wcisnęłam "REC".
Jedziemy z tym koksem.

niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział trzeci, cz.1 (4)

10 maja 2013
Los Angeles

- Harriet, myszko, proszę uwijaj się. - wysapałam do niespełna półtora rocznej dziewczynki, wodzącej rączką po stole. 
- Mamo, ja nie chcem już płatkiów. - zachlipała, ale ja tylko złapałam za łyżkę i ruchami a'la samochód włożyłam jej jedzenie do buzi. 
- Teraz sama. - nakazałam córeczce, a sama zajęłam się przygotowaniami do wywiadu. 
Przebrałam pidżamy na koronkową, pudrowo-różową sukienkę do połowy ud, założyłam na to ciemniejszą marynarkę. Na szyję zawiesiłam złoty (sztuczny) zegarek, a kolczyki w tym samym kolorze włożyłam do dziurek. Wystarczyło jeszcze zrobić makijaż. Tak więc, nałożyłam podkład, puder, korektor, eyelinerem machnęłam cienką kreskę na powiece z jaskółeczką, rzęsy przejechałam szczoteczką od tuszu, a usta brzoskwiniowym błyszczykiem. 
Opisując mój strój na "ujdzie w tłumie" wparowałam do salonu, gdzie moja kopia pucowała miseczkę. 
- Już? - zapytałam, na co ona lekko kiwnęła. 
Wstała od stołu i udała się w stronę drzwi. Założyłam czarne szpilki, wzięłam do ręki torebkę.
Chwila... Notes - jest. Dyktafon, długopis, telefon, portfel, dokumenty - są. 
Przekręciłam klucz w drzwiach. W pośpiechu, o 13.30, wybiegłam z klatki. 

***
- Dzień dobry, szukam gabinetu numer 121. - wysapałam do recepcjonistki, wbiegając zdyszana do ogromnego budynku. 
- Drugie piętro. - uśmiechnęła się brunetka. Nie zastanawiając się więcej nad jej wyglądem żwawym krokiem weszłam do windy.
Wcisnęłam żółtą dwójkę i czekając na zamknięcie się "drzwi" wystukiwałam rytm na ścianie. 
Już klapa miała się zasunąć, kiedy ktoś zatrzymał ją dłonią. Zalała mnie nagła fala gorąca. 
- Witam, nazywam się Paul Higgins. Co panią tu sprowadza? - zapytał grubszy, starszy szatyn.  
Najwidoczniej mnie nie poznał. - odetchnęłam z ulgą.
- Uhm... Jestem Rachel Smith. - czułam, jak głos załamuje mi się. Odchrząknęłam i dodałam: - Przysłała mnie tu moja szefowa na wywiad.
- Wspaniale. - uśmiechnął się mój dawny znajomy.
Okropnie się zmienił przez te niesamowicie długie dwa lata. Spoważniał, zmężniał i był jakiś taki... sędziwy? Nie, nie. 
Wreszcie, ku mojej uciesze wrota rozpostarły się. Mogłam ulotnić się z ciasnego pomieszczenia. Menager chłopców udał się w przeciwnym kierunku, zaś ja podążyłam w stronę kawałka drewna z numerkiem, którego szukałam. Pchnęłam drzwi, ale zaraz szybko je zamknęłam.
Wspominałam, że mam tendencję do mdlenia? Nie? Więc już wiecie.
Zemdałam.

środa, 6 listopada 2013

Rozdział drugi cz.2 (3)

9 maja 2013
Los Angeles

- Boże... - sapnęłam i poczułam, jak moje nogi słabną, a ciało traci siły. Zemdlałam.

***
Czułam, jak powoli wracają siły. Bałam się, co zastanę w mieszkaniu.
Jak widać twoje przypuszczenia się sprawdziły. - podpowiedział mi głosik w głowie.
Podniosłam się z łóżka. Z pewnością położył mnie tam Jus po omdleniu. Chłopak siedział obok mnie. Miał zmartwioną minę. Rozejrzałam się. Nigdzie Gemms, a nawet Harriet, która nie umie usiedzieć w miejscu. W normalnej sytuacji pewnie już dawno biegałaby w moim staniku (tak, tak, dobrze czytacie) po domu. Mój maluszek ma nieco... dziwnie śmieszne pomysły.
- Już dobrze? - zapytał cicho z troską. Wyglądał niesamowicie słodko.
- Uhm... - wymruczałam. - Gdzie dziewczyny?
- Spokojnie, skarbie. Harrie* śpi, a Gemma załatwia ekipę sprzątającą. Stwierdziła, że sama nie da rady ogarnąć tego... chlewu? - zaśmiał się. Zmierzyłam go gniewnym spojrzeniem. To wcale nie było tak śmieszne! No, może troszkę. Ciupinkę!
Szybko wstałam z łóżka i weszłam do salonu. Sapnęłam ciche "maaamo", co Justin skomentował śmiechem.
Po całym pomieszczeniu porozrzucane były wszelkiego rodzaju warzywa i owoce. Ściany przyozdobiono arbuzami, marchewką i śliwkami.
Gorzej być nie mogło.
Zakryłam twarz w dłoniach i skuliłam się w duchu. Jak mogłam być tak głupia, by zostawić Harriet z Gemms?! Przecież ta "dojrzała" dwudziestolatka w wieku osiemnastu lat nie umiała upilnować nawet świnki morskiej.
- Game*, wróciłem! Jak się miewa Mindy? - wrzasnął rozradowany Harry w drzwiach. Skierował się w stronę klatki, uprzednio całując mnie w policzek na powitanie, jak to miał w zwyczaju. Doszedł do metalowych prętów i wrzasnął na siostrę: - GDZIE JEST MINDY?! 
- Bo o-ona - zająknęła się dziewczyna. - nam uciekła. 
Hazz pokierował na mnie spojrzenie. Było ono pełne wyrzutu. Wyglądał tak niewinnie i delikatnie.
- Ooo, nie! - fuknęłam. - To ty miałaś ją pilnować. Ja dopiero wstałam. - Ni stąd, ni zowąd Loczek zaczął płakać. Rozczulił mnie widok smutnego Styles'a, więc dodałam: - Kupię ci nową Mindy. Będzie dobrze Harry. 
- Ty świnko-bójczynio! - zwrócił się do mojej przyjaciółki. Po chwili rzucił się na mnie i wtulił w moje włosy.
Podczas, gdy ja wspominałam "stare" czasy do domu wróciła Gemm. Obdarzyła mnie przepraszającym wzrokiem i szybko wyjaśniła:
- Poszłam na chwilę do toalety. Harriet ma robaki w dupie. Już znalazłam ludzi, którzy to posprzątają.
Uniosłam brew ku górze.
- W porządku. - przytaknęłam. - Ale gdzie moje słoneczko?
"Kobieta" (właściwie nią nie była) wskazała mi kuchnię. Rzeczywiście mała spała sobie słodziutko w wózku. Zostawiłam ją, aby wypoczęła, a sama wróciłam do głównego pokoju, skąd dobiegały różne dźwięki. Rozpoznałam wśród nich melodię oznaczającą nowego mail'a. Otworzyłam laptopa i odczytałam wiadomość.
Witaj, Rachel! Tak jak obiecałam - wysyłam Ci informacje na temat awansu. Próba będzie krótka i przyjemna. Musisz przeprowadzić jutro o 14 wywiad z Seleną Gomez. Jasne? 

Patricia Turner
Uśmiechnęłam się i odpisałam.
W porządku. Będę na czas. Jeszcze raz dziękuję. 

Rachel Smith 
Gotowałam się ze szczęścia. Miałam ochotę zacząć skakać do sufitu, ale szybko odrzuciłam tę myśl. W końcu byłam już dorosła i wychowywałam roczną córeczkę. "Nie wypada".
Tamten dzień minął mi przyjemnie. Świetnie bawiłam się w towarzystwie Gemms i Justin'a. Niestety, zbliżał się wieczór, a ja musiałam przygotować się do wywiadu. Pożegnałam się z przyjaciółmi. W szybkim tempie wykąpałam Harriet. Dziewczynka położyła się do łóżeczka i próbowała zasnąć. Ja usiadłam przy przenośnym komputerze w sypialni i wyszukiwałam informacje na temat Selly.
Jej rodzice - Amanda i Richard są po rozwodzie. Ma młodszą (córka matki i ojczyma) siostrę Gracie. Występowała dla Disney Channel. (...) Chłopcy, z którymi się spotykała to min. Taylor Lautner, Nick Jonas, Justin Bieber.
Gomez spotykała się z moim chłopakiem?
Wspaniale...

* tak nazywano kiedyś Gemmę
* inaczej Harriet

czwartek, 4 lipca 2013

Informacja!

Witajcie, moi drodzy (jeżeli ktokolwiek to czyta). Z żalem muszę oznajmić, że będę musiała zawiesić czasowo bloga. Jest to trudne, zwłaszcza, iż dopiero zaczęłam jego pisanie. Powodem jest:
- brak jakichkolwiek komentarzy, co zabiera motywację,
- drugie opowiadanie; nie umiem się rozdwoić, chociaż myślałam, że jakoś dam radę.
Będę kontynuowała od razu, jeżeli pod poprzednim wpisem (drugi rozdział cz.1) dostanę chociaż 3 komentarze. 

Wasza Daria

!LINK!

wtorek, 2 lipca 2013

Rozdział drugi cz.1 (2)

9 maja 2013
Los Angeles

Znudzona pracą przeciągnęłam się. Siedziałam tam już od dobrych pięciu godzin, a tu nadal żadnego pomysłu na artykuł. W otoczeniu brak inspiracji. 
I właśnie wtedy do gabinetu wtargnęła moja szefowa, trzydziestoletnia Patricia Turner, zapewne burząc moje plany na spokojny dzień. Zawsze umiała znaleźć nawet najmniejszy błąd w najkrótszej notatce, do tego szczerze mnie nienawidziła. Tamtego dnia ubrała się w typowo biurowe wdzianko - białą, idealnie wyprasowaną koszulę, sięgającą jej do połowy ud, czarną, prostą spódnicę i tego samego koloru szpilki. Włosy związała w wysokiego koka, który dodawał jej powagi, ale też lat. Pomimo tego, iż była ona dosyć młoda swoimi stylizacjami sprawiała, że postrzegano ją za starszą. Do tego nazywano ją królową biznesu, zaś każdy kto temu zaprzeczył mógł uważać się za martwego, jeśli chodzi o karierę.
Odwróciła się w moją stronę, mierząc mnie wzrokiem.
- Słyszałaś coś o kryzysie? - zapytała chłodno. Palcem wskazującym dotknęła nosa, po czym zjechała nim, aby obniżyć okulary.
- Tylko niektóre z plotek. - odpowiedziałam cicho.
- "Patty" (nazwa gazety) zaczyna podupadać, moja droga panno. - wyjaśniła. Jej twarz przybrała jeszcze bardziej poważny wyraz. W takich chwilach zastanawiałam się, czy na prawdę owa kobieta ma tylko trzydzieści, a nie sześćdziesiąt lat. - Wszystko przez brak sensacji dla nieinteligentnych czytelników. Teraz plotki są główną dźwignią handlu, Rachel. Jesteś u nas zdaje się najmłodszą pracownicą? - Kiwnęłam niepewnie głową. - Postanowiłam wprowadzić nowy dział, a ty zostałabyś jego kierowniczką. Musiałabyś czasem brać udział w galach i imprezach dla gwiazd, przeprowadzać wywiady ze znanymi. Co ty na to?
- Wspaniale. Dziękuję za szansę. - uśmiechnęłam się do Patrici. - Kiedy miałabym zacząć?
- Nie tak szybko, kochana... - zgasiła mój entuzjazm szefowa. - Najpierw musisz przejść test. Wszystkiego dowiesz się przez mail'a. Czekaj na wiadomość.
- Do widzenia. - dodałam, kiedy wychodziła. Trzydziestolatka odpowiedziała mi tym samym i opuściła pomieszczenie.
Nie zastanawiając się dłużej nad jej słowami, rozłożyłam się na fotelu i wyciągnęłam komórkę. Na tapecie widniało zdjęcie Harriet, która próbowała się uśmiechać. Było to trudne, ze względu na brak zębów. Zaśmiałam się i wybrałam numer Gemmy. Musiała ona zastąpić opiekunkę. Lara zachorowała, więc moja córka zostałaby bez dorosłego. Na szczęście swoją pomoc zaoferowała siostra Harry'ego. Po dwóch sygnałach brunetka odebrała. Przeprowadziłam z nią konwersację na temat mojej młodszej kopii. Nawet słyszałam ją gdzieś tam w tle. Bełkotała coś na temat... kotka?
Posiedziałam w biurze jeszcze kilka godzin. Moja zmiana zaczynała dobiegać końca. Ubrałam marynarkę, bo na dworze lekko wiało i zbierałam się do wyjścia. Już miałam otwierać drzwi, kiedy do gabinetu wszedł Justin. Obdarzył mnie krótkim uśmiechem, po czym podszedł do mnie i namiętnie pocałował.
- Witaj, kochanie. Potrzebujesz transportu? - zachichotał.
- Jak zawsze. - odparłam. Złapał mnie za rękę i zaprowadził do swojego samochodu. Usiadłam na miejscu pasażera i odjechaliśmy w stronę mojego domu.
Po dziesięciu minutach jazdy Jus zaparkował drogie auto przed wieżowcem. Weszliśmy do windy, która zawiozła nas na 20 piętro. Później tylko korytarzem i w prawo. Kiedy stanęłam przed wejściem do mieszkania na początku zastanawiałam się, co w środku zastanę. Gemma była szczerze szalona i...
Raz kozie śmierć. - wsparłam się w myślach i lekko pchnęłam drzwi. W pierwszej chwili nie zauważyłam mojego szkraba, więc zagłębiłam się bardziej w pokoje.
- Boże... - sapnęłam i poczułam, jak moje nogi słabną, a ciało traci siły. Zemdlałam.

czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział pierwszy (1)

7 maja 2013
Los Angeles 

Delikatnie uśmiechnęłam się. Sama do siebie - fakt. Zwyczajnie nie potrafiłam opanować tego gestu, kiedy miałam przed sobą moją śliczną córeczkę. Harriet słodziutko spała, co chwilę mrucząc pod lekko zadartym noskiem poszczególne kombinacje liter, min. "gu", "ba", "ma" i wiele innych. Przewracała się z boku na bok, przecierała małymi dłońmi ciemne oczka. 
Byłam dumna z dzieciątka, które ponad rok temu wydałam na świat. Cieszyłam się, gdy wołała w moją stronę "mama, mama". W jej usteczkach brzmiało to wspaniale. Darzyłam ją całą miłością, jaką miałam w sobie, a było jej mnóstwo. 
Moje rozmyślania na temat maleńkiej przerwał dzwonek do drzwi. Powoli, prawie bezszelestnie wstałam z łóżka i na palcach wyszłam z sypialni, po czym podążyłam w stronę wejścia do mieszkania. Spojrzałam przelotnie przez noktowizor i otworzyłam drzwi. Za nimi ujrzałam brunetkę. Gemma od razu rzuciła się na mnie, miażdżąc przy okazji. Wreszcie pozwoliła mi odetchnąć i zabrała ręce z ciała.
- Shhh... Myszka śpi. - uciszyłam przyjaciółkę, widząc jak bierze głęboki wdech potrzebny do krzyku. Kąciki jej ust uniosły się ku górze, a ja zapytałam: - Latte i Twix? 
- Jasne. - odezwała się wreszcie. Wyciągnęłam więc z szafki kuchennej dwie filiżanki. Chwilę później niosłam je w kierunku salonu. Napełnione prawie w całości. Po drodze zgarnęłam jeszcze z półki ulubiony baton. Rozsiadłyśmy się na kanapie. Wręczyłam Gemmie jeden pasek, natomiast sama zajęłam się wsuwaniem drugiego. 
- Louis, no chodź tu! - niecierpliwiłam się. - Batonik się topi!
- Już lecę, księżniczko. - usłyszałam za sobą i już po chwili straciłam grunt pod nogami i... jednego buziaka w policzek.
- Jak mogłeś?! - wrzasnęłam oburzona jego zachowaniem. - Postaw mnie! - Wypełnił polecenie, zaś ja udając zdenerwowaną odwróciłam się do niego plecami i zaczęłam podążać w stronę domu. Skrzyżowałam ręce na piersi i zmarszczyłam nos, by wyglądać bardziej wiarygodnie. Cwana ja, wieeem. 
- No chodź, księżniczko. - prosił. - Dam Ci Twix'a. - przekupywał. Wiedział, co na mnie działa. Zaraz zawróciłam i wyrwałam mu z ręki słodycz. Zawsze dzieliliśmy się Twix'ami...
- Gemma? - kiwnęła niepewnie głową. - Byłaś u chłopców? 
- Byłam. - odparła krótko. 
- Co u nich słychać? - zadałam pytanie. Dziwiło mnie to, iż w jakikolwiek sposób interesuje mnie cokolwiek związane z dawnymi bliskimi znajomymi. Nigdy się tym zbytnio nie przejmowałam. A może nie zastanawiałam się z obawy, że będę chciała do nich wrócić? Nie wiem...
- A co ma być? - zakpiła. - Zraniłaś ich, dobrze o tym wiesz. Nadal nie mogą się pozbierać. Doskonale pamiętasz, jak bardzo boli widok płaczącego Niall'a. Teraz to już codzienność. Louis dalej cie szuka, wynajmuje detektywów, łudzi się, że się odezwiesz. Rozmowy o tobie są najczęstszym tematem w ich domu. Nie lepiej byłoby po prostu wysłać im wiadomość, że wszystko dobrze? - opowiedziała.
- Nie. - rzekłam pustym głosem. - Pytałam co u nich. Nie prosiłam o "złote rady".
- Więc... Zayn planuje przeżyć dalsze życie z Perrie. Chyba nie widzi, jaka ona jest na prawdę. Wykorzystuje go tak jak podejrzewałyśmy od początku. Tłumaczyłam mu tyle razy, ale jest uparty. Sądzi, że kłamię. - Zrobiła małą przerwę, by zaczerpnąć powietrza. - Natomiast Liam to idealny chłopak. Dosłownie. Kupuje Danielle kwiaty, ciągle robi jej niespodzianki. Kochają się najbardziej na świecie i wątpię, by cokolwiek się w tej sprawie kiedykolwiek zmieniło. Zaczęli się nawet starać o dziecko. Trzymam za nich kciuki... Niallerek nadal nie znalazł sobie partnerki. Ostatnio cały swój czas poświęca małej kotce "Lou". - Mimowolnie uśmiechnęłam się. - Kupili ją niedawno, a już stała się ich ulubienicą... Louis zakochał się na dobre w Eleanor. Wydaje się, że z wzajemnością. Podobno El chce zostać mamą. Co ich napadło z tymi dziećmi? - zaśmiała się. - A Harry... Cóż... On na siłę próbuje udowodnić, że wytrzyma dłużej w stałym związku. Nie widzę tego, ale kiedy mój braciszek się uprze to... Już wypatrzył jakąś sztuczną laleczkę, Caroline, która ma mu w tym pomóc. Ciągle za nią biega, migdalą się. To ohydne. Ta cała jego ślicznotka jest jeszcze gorsza od Pezz. - Spojrzała w moją stronę oczekując reakcji. - No i tak u nich w skrócie.
- Dziękuję i przepraszam. - wyszeptałam. Czułam, iż emocje wzięły nade mną górę. Dlatego tak na nią naskoczyłam.
- Nie ma o czym mówić. To norma... - przerwała. Z sąsiedniego pomieszczenia dobiegł stłumiony płacz. Wstałam z wygodnego siedliska. Chwilę potem wróciłam do swojej przyjaciółki z dziewczynką na rękach.
- Gem! - ucieszyła się Harriet. Próbowała wyrwać się do cioci, więc odstawiłam ją na dywan. W mig podbiegła do siostry Harry'ego i wtuliła się w nią jak w maskotkę.
Obejrzałyśmy jeszcze kilka bajek dla dzieci, ponieważ mała koniecznie uparła się, iż pokaże bliskiej ulubione programy. Później Gemms wróciła do siebie, zaś ja wykąpałam córcię i położyłam się z nią do łóżka. Kiedy usnęła przysiadłam jeszcze przy laptopie i weszłam na twitter'a. Niby przypadkiem dojrzałam wpisy Caroline Flack - nowej dziewczyny Styles'a. *
@Harry_Styles, kochanie, kiedy następna randka? Już nie mogę się doczekać. Jesteś wspaniały, więc nigdy nie wiadomo, co wymyślisz. "Aj loff u". Hihi. :*            
@marieanncelinepatriciadark dziękuję za poznanie mnie z @Harry_Styles. Jesteśmy szczęśliwi, kochamy się najmocniej na świecie. Jeśli to czytasz - kocham Cie skarbie. :*
Zostawiając gdzieś w historii przeglądania profil owej kobiety kliknęłam w ikonkę ze zdjęciem Harry'ego. Z konkretnym zamiarem odnalezienia wpisu z ponad roku wcześniej przesuwałam pokrętło na myszce.
Nareszcie to, czego szukałam. - pomyślałam.

Szukaliśmy jej (@loulou)** miesiąc. Długi, ciężki miesiąc. Zaginęła bez śladu. Pomóżcie! Poszukiwana nasza bliska przyjaciółka. Kręcone blond włosy, śliczne, niebieskie oczy. Szczupła 20-latka. Liczymy na Was, kochani. Złączmy się, damy radę ją odnaleźć. ;c Harry x

wtorek, 11 czerwca 2013

Prolog/Zwiastun (0-numer wpisu)

Znasz to uczucie, kiedy serce omal nie wyskakuje z piersi? Gdy tęsknisz za kimś i dałbyś wszystko, by tę osobę znów zobaczyć? Kiedy najbliższa Ci osoba znika z Twojego życia bez wyjaśnienia? Ze wszystkich starasz się ją odnaleźć, a ona wcale tego nie chce i zaciera za sobą wszelkie ślady. Znasz to uczucie?
Tak, ja też nie. Ale Oni znają, dzięki mnie.