*W poprzedniej części*
Menager chłopców udał się w przeciwnym kierunku, zaś ja podążyłam w stronę kawałka drewna z numerkiem, którego szukałam. Pchnęłam drzwi, ale zaraz szybko je zamknęłam.
Wspominałam, że mam tendencję do mdlenia? Nie? Więc już wiecie.
Zemdałam.
10 maja 2013
Los Angeles
Powoli otworzyłam oczy.
- Nic pani nie jest? - zapytała starsza kobieta. Uśmiechnęłam się, wydukałam "nie, dziękuję" i zwiałam z przed drzwi felernego gabinetu.
Będąc już nieco dalej wygrzebałam z torebki telefon i drżącymi dłońmi wystukałam na wyświetlaczu numer Patrici.
- Biuro Patrici Turner. - usłyszałam. - W czym mogę pomóc?
- Ramona, to ja, Rachel. - wytłumaczyłam.
- Już łączę, Rachie.
Stukając bliżej nieznany mi rytm, czekałam aż sekretarka połączy mnie z naszą szefową. Już zaczynałam się niecierpliwić, gdy w głośniku zabrzmiał głos Patrici:
- O co chodzi, Rachel?
Prychnęłam i wysyczałam:
- Miałam przeprowadzić wywiad z Seleną Gomez.
- Może i tak. Ale przecież to nie byłby test. Masz pół godziny do spotkania. Zabieraj się do pracy.
Zdenerwowana, zapewne czerwona niczym burak, zawrzałam, po czym bezwładnie opadłam na kanapę w halu.
Zasłoniłam dłońmi twarz. Po policzkach poleciały mi wielkie krople. Nie potrafiłam się opanować.
"Ciepły, słoneczny dzień. W jednym z największych wieżowców w LA idiotka, nie panująca nad własnym życiem i uczuciami, matka małej dziewczynki, roni łzy za niewarte niczego wspomnienia"
- Ha-Harry? - wyszlochałam, wycierając z, wtedy, dwunastoletniej buzi, mokry deszczyk, który wylał się z moich oczek. - Będziesz zawsze przy mnie?
Chłopak uśmiechnął się pod nosem. Uwielbiałam jego uśmiech. Słodkie dołeczki, iskierki w tęczówkach.
- Oczywiście. Obiecuję. - Delikatnie cmoknął mnie w czoło i pogładził po włosach.
Obietnic należy dotrzymywać, Hazz.
- Louis, znów lecisz ze mną w kulki. - zachichotałam.
- Co ty, księżniczko, ja? Nigdy. - odparł.
- Mam już piętnaście lat, Lou. Nie jestem już tą małą księżniczką. - wyszczerzyłam się, dotykając mojego ślicznego naszyjnika. - Pamiętasz, jak to było?
Połowę serduszka wysadzanego małymi cekinkami dostałam od Tomlinson'a, gdy mieliśmy pięć lat. Kłamca nie chciał przyznać się do tego, że w zakupie pomagała mu mama. Drugą część, która łączyła obie w kształtną całość podarował mi Loczek, kiedy miałam 10 lat.
Wspaniałe wspomnienia.
Uśmiechnęłam się na myśl o chłopcach. Otarłam łzy i skierowałam się do łazienki. Tam poprawiłam makijaż.
Zbliżała się 14, więc niepewnym krokiem powędrowałam do sto dwadzieścia jeden. Złapałam za klamkę i weszłam do środka.
Na środku pomieszczenia stał drewniany stół. Wokół niego rozstawione były beżowe tapczany ze skóry. Obok prawej i lewej ściany stało kilka półek. Naprzeciwko drzwi postawiono biurko, przy którym z laptopem siedział Paul. Ściany miały kolor szary, zaś podłogę zdobiły jasne panele.
- Dzień dobry. - powiedziałam głośno, by wszyscy mnie usłyszeli.
Pięć głów skierowało się w moją stronę. Byłam zakłopotana, lecz przemogłam się i delikatnie uniosłam kąciki ust ku górze.
- Dzień dobry. - odpowiedzieli chórem.
- Proszę, niech pani siądzie. - Wskazał na fotel Liam. Spoczęłam na zimnym siedlisku.
Wszyscy bacznie mi się przyglądali, jakby wiedzieli kim jestem. Jakby umieli prześwietlić mnie, dowiedzieć się o historii mojego życia.
Nikt nic nie zauważy, nikt nic nie zauważy. - modliłam się w duchu.
- Nazywam się Rachel Smith, miło mi. Jestem redaktorką gazety "Patty". - przedstawiłam się.
Tej mnie jeszcze nie znali.
- Cieszymy się, że panią poznaliśmy. Niall Horan, Liam Payne, Louis Tomlinson, Harry Styles, Zayn Malik. - wytłumaczył blondyn.
Wiem, Niallerku.
- Proponuję, żebyśmy przeszli na ty. - podał pomysł Zayneey. - Pani jest mniej więcej w naszym wieku, więc chyba problemu nie będzie. Prawda?
Nie pyskuj, jestem od ciebie starsza, Malik. - zaśmiałam się w duchu.
Wyjęłam dyktafon, wcisnęłam "REC".
Jedziemy z tym koksem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz