niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział trzeci cz.2 (5)

*W poprzedniej części*
Menager chłopców udał się w przeciwnym kierunku, zaś ja podążyłam w stronę kawałka drewna z numerkiem, którego szukałam. Pchnęłam drzwi, ale zaraz szybko je zamknęłam.
Wspominałam, że mam tendencję do mdlenia? Nie? Więc już wiecie.
Zemdałam.
10 maja 2013
Los Angeles
Powoli otworzyłam oczy.
- Nic pani nie jest? - zapytała starsza kobieta. Uśmiechnęłam się, wydukałam "nie, dziękuję" i zwiałam z przed drzwi felernego gabinetu.
Będąc już nieco dalej wygrzebałam z torebki telefon i drżącymi dłońmi wystukałam na wyświetlaczu numer Patrici.
- Biuro Patrici Turner. - usłyszałam. - W czym mogę pomóc?
- Ramona, to ja, Rachel. - wytłumaczyłam.
- Już łączę, Rachie.
Stukając bliżej nieznany mi rytm, czekałam aż sekretarka połączy mnie z naszą szefową. Już zaczynałam się niecierpliwić, gdy w głośniku zabrzmiał głos Patrici:
- O co chodzi, Rachel?
Prychnęłam i wysyczałam:
- Miałam przeprowadzić wywiad z Seleną Gomez.
- Może i tak. Ale przecież to nie byłby test. Masz pół godziny do spotkania. Zabieraj się do pracy.
Zdenerwowana, zapewne czerwona niczym burak, zawrzałam, po czym bezwładnie opadłam na kanapę w halu.
Zasłoniłam dłońmi twarz. Po policzkach poleciały mi wielkie krople. Nie potrafiłam się opanować.
"Ciepły, słoneczny dzień. W jednym z największych wieżowców w LA idiotka, nie panująca nad własnym życiem i uczuciami, matka małej dziewczynki, roni łzy za niewarte niczego wspomnienia"
- Ha-Harry? - wyszlochałam, wycierając z, wtedy, dwunastoletniej buzi, mokry deszczyk, który wylał się z moich oczek. - Będziesz zawsze przy mnie?
Chłopak uśmiechnął się pod nosem. Uwielbiałam jego uśmiech. Słodkie dołeczki, iskierki w tęczówkach.
- Oczywiście. Obiecuję. - Delikatnie cmoknął mnie w czoło i pogładził po włosach.
Obietnic należy dotrzymywać, Hazz.
- Louis, znów lecisz ze mną w kulki. - zachichotałam.
- Co ty, księżniczko, ja? Nigdy. - odparł.
- Mam już piętnaście lat, Lou. Nie jestem już tą małą księżniczką. - wyszczerzyłam się, dotykając mojego ślicznego naszyjnika. - Pamiętasz, jak to było?
Połowę serduszka wysadzanego małymi cekinkami dostałam od Tomlinson'a, gdy mieliśmy pięć lat. Kłamca nie chciał przyznać się do tego, że w zakupie pomagała mu mama. Drugą część, która łączyła obie w kształtną całość podarował mi Loczek, kiedy miałam 10 lat.
Wspaniałe wspomnienia.
Uśmiechnęłam się na myśl o chłopcach. Otarłam łzy i skierowałam się do łazienki. Tam poprawiłam makijaż.
Zbliżała się 14, więc niepewnym krokiem powędrowałam do sto dwadzieścia jeden. Złapałam za klamkę i weszłam do środka.
Na środku pomieszczenia stał drewniany stół. Wokół niego rozstawione były beżowe tapczany ze skóry. Obok prawej i lewej ściany stało kilka półek. Naprzeciwko drzwi postawiono biurko, przy którym z laptopem siedział Paul. Ściany miały kolor szary, zaś podłogę zdobiły jasne panele.
- Dzień dobry. - powiedziałam głośno, by wszyscy mnie usłyszeli.
Pięć głów skierowało się w moją stronę. Byłam zakłopotana, lecz przemogłam się i delikatnie uniosłam kąciki ust ku górze.
- Dzień dobry. - odpowiedzieli chórem.
- Proszę, niech pani siądzie. - Wskazał na fotel Liam. Spoczęłam na zimnym siedlisku.
Wszyscy bacznie mi się przyglądali, jakby wiedzieli kim jestem. Jakby umieli prześwietlić mnie, dowiedzieć się o historii mojego życia.
Nikt nic nie zauważy, nikt nic nie zauważy. - modliłam się w duchu.
- Nazywam się Rachel Smith, miło mi. Jestem redaktorką gazety "Patty". - przedstawiłam się.
Tej mnie jeszcze nie znali.
- Cieszymy się, że panią poznaliśmy. Niall Horan, Liam Payne, Louis Tomlinson, Harry Styles, Zayn Malik. - wytłumaczył blondyn.
Wiem, Niallerku.
- Proponuję, żebyśmy przeszli na ty. - podał pomysł Zayneey. - Pani jest mniej więcej w naszym wieku, więc chyba problemu nie będzie. Prawda?
Nie pyskuj, jestem od ciebie starsza, Malik. - zaśmiałam się w duchu.
Wyjęłam dyktafon, wcisnęłam "REC".
Jedziemy z tym koksem.

niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział trzeci, cz.1 (4)

10 maja 2013
Los Angeles

- Harriet, myszko, proszę uwijaj się. - wysapałam do niespełna półtora rocznej dziewczynki, wodzącej rączką po stole. 
- Mamo, ja nie chcem już płatkiów. - zachlipała, ale ja tylko złapałam za łyżkę i ruchami a'la samochód włożyłam jej jedzenie do buzi. 
- Teraz sama. - nakazałam córeczce, a sama zajęłam się przygotowaniami do wywiadu. 
Przebrałam pidżamy na koronkową, pudrowo-różową sukienkę do połowy ud, założyłam na to ciemniejszą marynarkę. Na szyję zawiesiłam złoty (sztuczny) zegarek, a kolczyki w tym samym kolorze włożyłam do dziurek. Wystarczyło jeszcze zrobić makijaż. Tak więc, nałożyłam podkład, puder, korektor, eyelinerem machnęłam cienką kreskę na powiece z jaskółeczką, rzęsy przejechałam szczoteczką od tuszu, a usta brzoskwiniowym błyszczykiem. 
Opisując mój strój na "ujdzie w tłumie" wparowałam do salonu, gdzie moja kopia pucowała miseczkę. 
- Już? - zapytałam, na co ona lekko kiwnęła. 
Wstała od stołu i udała się w stronę drzwi. Założyłam czarne szpilki, wzięłam do ręki torebkę.
Chwila... Notes - jest. Dyktafon, długopis, telefon, portfel, dokumenty - są. 
Przekręciłam klucz w drzwiach. W pośpiechu, o 13.30, wybiegłam z klatki. 

***
- Dzień dobry, szukam gabinetu numer 121. - wysapałam do recepcjonistki, wbiegając zdyszana do ogromnego budynku. 
- Drugie piętro. - uśmiechnęła się brunetka. Nie zastanawiając się więcej nad jej wyglądem żwawym krokiem weszłam do windy.
Wcisnęłam żółtą dwójkę i czekając na zamknięcie się "drzwi" wystukiwałam rytm na ścianie. 
Już klapa miała się zasunąć, kiedy ktoś zatrzymał ją dłonią. Zalała mnie nagła fala gorąca. 
- Witam, nazywam się Paul Higgins. Co panią tu sprowadza? - zapytał grubszy, starszy szatyn.  
Najwidoczniej mnie nie poznał. - odetchnęłam z ulgą.
- Uhm... Jestem Rachel Smith. - czułam, jak głos załamuje mi się. Odchrząknęłam i dodałam: - Przysłała mnie tu moja szefowa na wywiad.
- Wspaniale. - uśmiechnął się mój dawny znajomy.
Okropnie się zmienił przez te niesamowicie długie dwa lata. Spoważniał, zmężniał i był jakiś taki... sędziwy? Nie, nie. 
Wreszcie, ku mojej uciesze wrota rozpostarły się. Mogłam ulotnić się z ciasnego pomieszczenia. Menager chłopców udał się w przeciwnym kierunku, zaś ja podążyłam w stronę kawałka drewna z numerkiem, którego szukałam. Pchnęłam drzwi, ale zaraz szybko je zamknęłam.
Wspominałam, że mam tendencję do mdlenia? Nie? Więc już wiecie.
Zemdałam.

środa, 6 listopada 2013

Rozdział drugi cz.2 (3)

9 maja 2013
Los Angeles

- Boże... - sapnęłam i poczułam, jak moje nogi słabną, a ciało traci siły. Zemdlałam.

***
Czułam, jak powoli wracają siły. Bałam się, co zastanę w mieszkaniu.
Jak widać twoje przypuszczenia się sprawdziły. - podpowiedział mi głosik w głowie.
Podniosłam się z łóżka. Z pewnością położył mnie tam Jus po omdleniu. Chłopak siedział obok mnie. Miał zmartwioną minę. Rozejrzałam się. Nigdzie Gemms, a nawet Harriet, która nie umie usiedzieć w miejscu. W normalnej sytuacji pewnie już dawno biegałaby w moim staniku (tak, tak, dobrze czytacie) po domu. Mój maluszek ma nieco... dziwnie śmieszne pomysły.
- Już dobrze? - zapytał cicho z troską. Wyglądał niesamowicie słodko.
- Uhm... - wymruczałam. - Gdzie dziewczyny?
- Spokojnie, skarbie. Harrie* śpi, a Gemma załatwia ekipę sprzątającą. Stwierdziła, że sama nie da rady ogarnąć tego... chlewu? - zaśmiał się. Zmierzyłam go gniewnym spojrzeniem. To wcale nie było tak śmieszne! No, może troszkę. Ciupinkę!
Szybko wstałam z łóżka i weszłam do salonu. Sapnęłam ciche "maaamo", co Justin skomentował śmiechem.
Po całym pomieszczeniu porozrzucane były wszelkiego rodzaju warzywa i owoce. Ściany przyozdobiono arbuzami, marchewką i śliwkami.
Gorzej być nie mogło.
Zakryłam twarz w dłoniach i skuliłam się w duchu. Jak mogłam być tak głupia, by zostawić Harriet z Gemms?! Przecież ta "dojrzała" dwudziestolatka w wieku osiemnastu lat nie umiała upilnować nawet świnki morskiej.
- Game*, wróciłem! Jak się miewa Mindy? - wrzasnął rozradowany Harry w drzwiach. Skierował się w stronę klatki, uprzednio całując mnie w policzek na powitanie, jak to miał w zwyczaju. Doszedł do metalowych prętów i wrzasnął na siostrę: - GDZIE JEST MINDY?! 
- Bo o-ona - zająknęła się dziewczyna. - nam uciekła. 
Hazz pokierował na mnie spojrzenie. Było ono pełne wyrzutu. Wyglądał tak niewinnie i delikatnie.
- Ooo, nie! - fuknęłam. - To ty miałaś ją pilnować. Ja dopiero wstałam. - Ni stąd, ni zowąd Loczek zaczął płakać. Rozczulił mnie widok smutnego Styles'a, więc dodałam: - Kupię ci nową Mindy. Będzie dobrze Harry. 
- Ty świnko-bójczynio! - zwrócił się do mojej przyjaciółki. Po chwili rzucił się na mnie i wtulił w moje włosy.
Podczas, gdy ja wspominałam "stare" czasy do domu wróciła Gemm. Obdarzyła mnie przepraszającym wzrokiem i szybko wyjaśniła:
- Poszłam na chwilę do toalety. Harriet ma robaki w dupie. Już znalazłam ludzi, którzy to posprzątają.
Uniosłam brew ku górze.
- W porządku. - przytaknęłam. - Ale gdzie moje słoneczko?
"Kobieta" (właściwie nią nie była) wskazała mi kuchnię. Rzeczywiście mała spała sobie słodziutko w wózku. Zostawiłam ją, aby wypoczęła, a sama wróciłam do głównego pokoju, skąd dobiegały różne dźwięki. Rozpoznałam wśród nich melodię oznaczającą nowego mail'a. Otworzyłam laptopa i odczytałam wiadomość.
Witaj, Rachel! Tak jak obiecałam - wysyłam Ci informacje na temat awansu. Próba będzie krótka i przyjemna. Musisz przeprowadzić jutro o 14 wywiad z Seleną Gomez. Jasne? 

Patricia Turner
Uśmiechnęłam się i odpisałam.
W porządku. Będę na czas. Jeszcze raz dziękuję. 

Rachel Smith 
Gotowałam się ze szczęścia. Miałam ochotę zacząć skakać do sufitu, ale szybko odrzuciłam tę myśl. W końcu byłam już dorosła i wychowywałam roczną córeczkę. "Nie wypada".
Tamten dzień minął mi przyjemnie. Świetnie bawiłam się w towarzystwie Gemms i Justin'a. Niestety, zbliżał się wieczór, a ja musiałam przygotować się do wywiadu. Pożegnałam się z przyjaciółmi. W szybkim tempie wykąpałam Harriet. Dziewczynka położyła się do łóżeczka i próbowała zasnąć. Ja usiadłam przy przenośnym komputerze w sypialni i wyszukiwałam informacje na temat Selly.
Jej rodzice - Amanda i Richard są po rozwodzie. Ma młodszą (córka matki i ojczyma) siostrę Gracie. Występowała dla Disney Channel. (...) Chłopcy, z którymi się spotykała to min. Taylor Lautner, Nick Jonas, Justin Bieber.
Gomez spotykała się z moim chłopakiem?
Wspaniale...

* tak nazywano kiedyś Gemmę
* inaczej Harriet